niedziela, 29 maja 2016

"Że ten"czyli post lekko zniechęcający

Będę zniechęcać...

No nie będzie łatwo
Ostatni spektakl na którym byliśmy jest bowiem jak zpowiedź wyprzedaży w Primarku. Na dźwięk tytułu  moje koleżanki uśmiechają się szeroko, wzdychają rozmarzone i zadają tylko jedno pytanie "kiedy?"

Prawdą jest, że nie byłam chyba nigdy na spektaklu, na którym wiwaty, okrzyki, gwizdy, piski i różne inne odgłosy wydawane przez publiczność były nie tylko tolerowane, ale i całkiem na miejscu.

Ale na wszelki wypadek ostrzegam:

jeśli pragniesz w teatrze ciszy i skupienia - nie idź tam
szukasz przeżyć głęboko duchowych - omijaj z daleka!
słowa gorsze niż "kurza stopa!" uważasz  za niegodne desek scenicznych - zrezygnuj!
gorszy cię widok gołej męskiej nogi - stop! zawracaj!

ale jesli

lubisz spektakle w których dużo się dzieje,  pełne  humoru
szukasz tych, które mają "drugie dno" i wymagają przemyślenia
bawią cię żarty sytuacyjne i cięte riposty
chcesz podziwiać świetnych aktorów 

"Kogut w rosole" jest dla Ciebie!
...
jeśli dostaniesz bilet :p

o czym przypomina K.A.Owiec

niedziela, 15 maja 2016

Orzeszki w Kocie czyli o tym, że opatrzność jest facetem ...

Problem z Teatrem Polskim jest taki, że łatwo się do niego wchodzi, ale wyjscie to już nie jest taka prosta sprawa. Serio.
Kiedyś nawet zostaliśmy tu zamknięci przez nadgorliwego pana portiera, ale nie o tym miałam pisać.

Istnieje w Teatrze Polskim miejsce, które zagina czasoprzestrzeń i łamie prawa fizyki.
Miejsce to funkcjonuje pod bardzo zmyłkową nazwą Czarnego Kota Rudego.
Nie dajcie się nabrać na łagodność nazwy - tam się dziwne rzeczy dzieją. Wchodzi człowiek na godzinkę, a wychodzi dnia następnego. I to w dodatku mocno rozchichotany lub nawet ze spłakanym makijażem podśpiewując pod nosem.
Wiem co piszę bo często CZESŁAWy dziwnym trafem po spektaklu, który zaczynał się o 19.00 na głównej scenie wychodzili grubo po północy z Kota zastanawiając  się jak to się stało.

Tym razem zdaliśmy się na opatrzność, która powinna nas z teatru wypchnąć i skierować do domu w trybie natychmiastowym.

Nie przewidzieliśmy tylko, że w takim miejscu nasze chytre plany bycia odpowiedzialnym nie skutkują, a opatrzność przybrała postać aktora Michała Janickiego.
Aaa...nie ma już biletów? - stwierdził  tenże i zadał nam pytanie:
To chcecie iść do domu?!? 
Było w tym pytaniu tyle szczerego zdziwienia, niedowierzania i smutku, że poddaliśmy się szaleństwu i zasiedliśmy w kocim przedpokoju.

Świetna miescóweczka, naprawdę. A zrobiła się ekskluzywną lożą vipów, kiedy na sąsiednim krzesełku zasiadł z paczką orzeszków w dłoni, znany nam już z Teatru Kameralnego, przeuroczy Andrzej Zaorski.

Magiczne miejsce!
o czym donosi K.A.Owiec



Kumulacja szczęścia czyli dwa razy Poniedzielski :)

Wieczór sobotni  spędziliśmy w teatrze - tym razem w Teatrze Polskim. Powód nie byle jaki czyli wizyta Andrzeja Poniedzielskiego w Szczecinie.

Na scenie "Śpiewnik Domowy Jana Kaczmarka" w wykonaniu aktorów Teatru Polskiego - świetny spektakl, bardzo dobra muzyka i  niestety ciągle aktualne tematy.


Osobiście polecam duet Olgi Adamskiej z Andrzejem Poniedzielskim ...tego nie da się opisać - to trzeba zobaczyć.



Postanowiliśmy  w dowód sympatii  obdarować aktorów kwiatami.

Trochę z dreszczykiem emocji bo to nasze pierwsze wtargnięcie w nieznanym terenie,  a na scenie w tym teatrze jest autentyczna kurtyna.  Wdzieranie się w nieodpowiednim momencie może się zakończyć zaplątaniem w ruchomą, kurtynową materię, a nie chodziło nam o to by być atrakcją wieczoru. Na szczęście panie z BOW służyły pomocą i w czasie przerwy przeszliśmy krótki kurs jak dostać się na scenę nie tracąc życia ;)

Jak widać na załączonym obrazku - udało się!




Niedzielny wieczór upłynął pod hasłem "Due-ty, Due-ja". Na scenie mój ukochany Andrzej Poniedzielski i utalentowana wielce aktorka Teatru Polskiego - Sylwia Różycka. Zabrzmiało wiele utworów - w tym  moje ulubione "Miłość w czasach delete" i "Idę tęsknić".  Bardzo dobrze się tego duetu słuchało przyznam szczerze. Pięknie było i mądrze -  czyli jak zwykle. Dopełnieniem koncertu był wernisaż wystawy fotografii, które zdobią foyer tetralne. Stanowiły one dopełnienie dzisiejszego wieczoru.  Warto przyjść, posłuchać i pooglądać

niedziela, 1 maja 2016

Post zaIMPROwizowany czyli teatr kreatywny

Przyznam- nie byłam nigdy wielką fanką stand upowych występów - nie ta forma, nie ten poziom humoru, nie ten język przekazu. Nie lubię, gdy jedyną pozytywną cechą występu jest to, że klną na nim jak gimnazjaliści pod szkołą.

Dlatego też forma teatru impro wzbudzała moją niechęć. 
Ale wiecie - ciekawość...
Dałam się skusić - i nie żałuję :)
Weekend z IMPRO w Piwnicy przy Krypcie okazał się być fascynujacy i niebezpieczny zarazem.

Fascynujace było zarzucanie aktorów jak najbrdziej skomplikowaną i bezsensowną tematyką improwizacji, zastanawiając się ile ich kunszt aktorski i zwykła ludzka odporność na głupotę zniesie.
No przyznam, że dość dużo ...

Niebezpieczeństwo czai się w intensywności doznań. 
Myślę, że przed wejściem powinna wisieć informacja o treści "robisz makijaż oczu na własną odpowiedzialność". Może wtedy spłakanie tuszu byłoby uzsadnione ;)

Z zachwytem obserwałam dwie drużyny aktorskie bawiące się kreatywnym teatrem - na gorąco, bez specjalnego przygotowania, bazując na warsztacie aktorskim i własnej inteligencji. A do tego przy akompaniamencie nie kończacych się salw śmiechu. 
Zróbmy to!

Jednym słowem - polecam 
Owiec :)






wtorek, 19 kwietnia 2016

Słychać nas czyli Cześki w eterze

Nasze drugie  urodziny zostały uświetnione wizytą Małgosi z Radia Szczecin. Szczerze podziwiam ją, że z tego chaosu imprezy zdołała stworzyć sympatyczny materiał.

Trochę się obawiam, czy publiczne przyznanie się do maniactwa teatralnego nie wpłynie znacząco na nasze losy...ale co tam.

I jeszcze małe sprostowanie: CZESŁAWy chodzą do Teatru Polskiego, Piwnicy przy Krypcie, Teatru Współczesnego oraz bywamy w Teatrze Gwitajcie, w Kameralnym, Kanie i w goleniowskiej Bramie. Mamy tam wielu znajomych aktorów, których lubimy.
Jeśli nie było o tym mowy w materiale to wcale nie dlatego, że o tym nie mówiliśmy głośno i wyraźnie. A nie...może niewyraźnie mówiliśmy...kto to wie? w końcu urodziny były ;)

Brygadę teatralną pozdrawiamy, ściskamy i całujemy.

Tu można nas pooglądać, poczytać, a za jakiś czas pewnie i posłuchać :)

http://radioszczecin.pl/276,3496,czeski-reportaz-malgorzaty-frymus

pozdrawiam K.A.Owiec

wtorek, 12 kwietnia 2016

Już nie dzidziusie ...

Stało się! Mieliśmy urodziny !  

Oficjalnie dopiero 24 kwietnia CZESŁAW kończy 2 latka, ale w zwiazku z tym, że powstaliśmy podczas "Kontrapunktu" nasze urodziny są świętem ruchomym - w tym roku przypadały w sobotę 9 kwietnia.


Z wielką radością gościliśmy CZESŁAWów i naszych przyjciół teatralnych. Ojcowie założyciele stawili się w komplecie, co nas ucieszyło, gdyż rok temu nie przybyli i baliśmy się, że zostaniemy sierotami. Tegoroczne stawiennictwo dowodzi jak sądzę, iż dojrzeli i pogodzili się z rolą ojców. (Albo, że liczą na 500 +)

Świetnych gości było zresztą  wielu, co wprawiło nas z zachwyt prawdziwy, okazuje się bowiem, że niektórzy nas lubią i chcą się z nami spotykać.

Działo się oj, działo - w gościnnym Teatrze Małym w Szczecinie (połączenie teatralnej sceny z przytulną knajpką to świetny pomysł) oraz  na Deptaku Bogusława. Były gry i zabawy, spontaniczne happeningi w strojch przeróżnych oraz wspomnienia naszych spotkań i dużo rozmów wszelakich, a nawet tańce ;)
Naszemu szaleństwu z życzliwością i ogromnym zaciekawieniem  przysłuchiwała się Małgosia z wielkim mikrofonem, która ten akurat  dzień wybrała na nagrnia radiowe. Nie jestem pewna co jej  wyszło z tego naszego spontanu ;)

 Było pięknie! Bardzo  Wam dziękuję!

Zapraszam n kolejne urodziny :) Owca

P.s. Swoją drogą dwa lata to sporo czasu jak na grupę będącą efektem chwilowego szaleństwa...
Chociaż z drugiej strony niektóre efekty chwilowego szaleństwa są z nami przez całe życie :D

niedziela, 3 kwietnia 2016

Krew, łzy, rany kłute, wilkołaki ...

Saga "Zmierzch" i inne historie o wampirach, wikołakach, strzygach i upiorach przy tym co zobaczyliśmy 1 kwietnia na deskach Piwnicy przy Krypcie to pikuś.

Mały i z kokardką.

Do dzisiaj trudno mi uwierzyć, że można w jednym spektaklu zgromadzić taką ilość horroru, która spokojnie starczyłaby na trzy albo i cztery filmy z serii "Piła 54"

Byliśmy oczywiście uprzedzeni, że to tylko dla odważnych, ale  jak mówi stare chińskie przysłowie "no risk no fun" ;)

Zaryzykowaliśmy i nie żałujemy, bo na spektaklu "Tajemnicza Irma Vep" działy się rzeczy niesamowite, straszne, zaskakujące i zupełnie odjechane. Czyli to co lubimy najbardziej.
Spłakaliśmy się okrutnie...


Świetna gra  czwórki aktorów płci obojga, znanych już między innymi z "Dzieł wszystkich Szekspira w nieco skróconej wersji" czy "39 stopni", niesamowicie szybkie tempo przedstawienia, zaskakujące zwroty akcji...i to pytanie, które natrętnie powraca:
o co tu właściwie chodzi?!






Nie wiem tylko czy zdradzać więcej - w końcu każdy odważny  teatromaniak może i powinien do Krypty się udać.

Pamiętajcie tylko o wodoodpornym tuszu, bo rozmazany makijaż gwarantowny!

do czego  zachęca Owiec

p.s.  Oczywiście muszę się pochwalić, że panowie są Ojcami CZESŁAWa, 
a jak mówią: gena (szaleńswa) nie wydłubiesz :)